Z
nocy na noc
Patrz
ojciec, znowu nasz Gustaw
uciekł
do lasu – kiedyś nam się zgubi.
Przyszło wreszcie to zbawienne spanie;
sen porwał Gustawa na tę noc daleko,
niesie zwiniętego jak szczeniaka. Szuka
śladów ostrożnie, żeby go nie zbudzić.
W wielkim łóżku czworo dzieci, przykryte
kraciastą pierzyną posapują cicho. Tylko
chłopiec z ogoloną głową nie śpi, gładzi
po włosach najmłodszego brata i śpiewa.
Pokażę
ci dzisiaj bagna Gustawie - ojciec
prowadzi go na mokradła. Potem tu nie
wracaj,
bo przepadniesz. Tu czai się złe.
Mały kiwa głową, ale przecież pójdzie.
Obudziły się bagna i kipią; mgły
opadają
tłumiąc krzyk dziecka. Echo nie
zdążyło
ponieść tego wołania dalej, zapadli się
oboje.
Panienko,
podaj mi rękę – Gustaw obejmuje
drzewo. I wciąż krzyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz