czwartek, 31 stycznia 2019

Jakub Skurtys (Mały Format) - "Trzeci migdał"

Dwie interesujące książki „wiekowych” poetów ukazały się we Wrocławiu. Z nowym tomem Mirki Szychowiak (‘56)Trzeci migdał” jest tak: to pierwsza propozycja nowopowstałego Wydawnictwa J, czyli samodzielnego projektu Jacka Bieruta, który oddzielił się od Fundacji im. Tymoteusza Karpowicza. „Trzeci migdał” nosi na sobie jednak ślady wcześniejszych działań Fundacji i tylko dowodzi, ile było w tym udziału samego Bieruta. Podobnie efektowna jest typografia i estetyka tomu (Artur Skowroński), a korektą znowu zajął się Grzegorz Hetman, całość wspiera oczywiście Wrocławski Program Wydawniczy. Można więc powiedzieć, że to takie alternatywne przedłużenie dobrych praktyk Fundacji Karpowicza, choć już bez jej etykiety.
Starsza z Szychowiaczek (młodsza też wydała w tym roku tom, w Biurze Literackim) ma swój osobny głos, bardzo zindywidualizowany, emocjonalno-ironiczny podmiot, podobny momentami do głosu Szymborskiej czy Lipskiej, a momentami bardziej wpadający w tony Jakubowskiej-Fiałkowskiej („Zalega teraz we mnie, wędruje w górę,/ dochodzi do ust i cofa się tchórzliwie./ Mówię sobie: nie ma, babo, widoków,/ że coś się z tego wylęgnie. Lepiej odpuść”). Znajduje sobie ponadto Szychowiak partnera do lirycznych monologów w postaci milczącego doktora (raczej psychiatry niż internisty), a same wiersze komponuje jak bardzo naturalną i przez to smutną, senilną zagajkę, w której nie treść rozmowy jest ważna, lecz sama możliwość komunikowania się. Przywołajmy taki fragment:
Dzwonię do pana, bo miałam zamiar
oddać swojego psa do poprawczaka.
Pomyślałam jednak, że jak się komuś
zwierzę, to nie oddam. Nie musi pan nic
mówić, nie po to dzwonię, żeby słuchać,
ale żeby mi przeszło.

„Halo? (wizyty domowe)”
Jest to przejmujące, bo nie sili się na nic więcej (jak czytamy w ostatnim wierszu z tomu: „przecież ja niczego/ nie chcę od wierszy. Może tylko spotkać się/ na chwilę, pogadać […] Spotkanie robocze. I tyle”). Im mniej u Szychowiak Szymborskiej, z próbami alegoryzowania lub tworzenia ironicznych, sprozaizowanych przypowiastek, tym bardziej jest dramatycznie i prawdziwie, tym bardziej niepokornie i buntowniczo. Cały cykl „wizyt domowych”, rozsianych po tomie, jest niebywale skromną i ciekawą próbą psychomachii, mierzenia się ze swoim rozchwianym, kruchym i nadwrażliwym wnętrzem. Jest też kilka wierszy o języku (równie niezobowiązujących, jak te o życiu), o lęku przed śmiercią i o małżeństwie („Lubię cię fragmentami. Bardzo rozsądna postawa,/ żeby tak jak kiedyś, nie ryczeć”), bo rodzina Szychowiaków ma wyjątkowy talent do tworzenia metaforycznych, czułych narracji o swoich członkach (vide Julii „Całe życie z moim ojcem”). „Trzeci migdał” czyta się na jednym oddechu, a potem wraca do niego, tak jak wraca się do kontemplacji siebie, swojej niezbywalnej pojedynczości i skończoności: z nutą ironii, która przykrywa dogłębny smutek i pasję życia.