poniedziałek, 23 sierpnia 2021

KUP MI LAS a do tego

 

Chyba pojechałeś na Marsa szukać tego lasu

 - zdążę parę razy umrzeć, zanim go  znajdziesz.

Piszesz o dodatkowych kosztach – czy ja cię

ograniczam? Napisz tylko, jak mam to rozumieć.

Nie wiem gdzie szukasz -  czy to w ogóle jest

Polska? Tego nie ustaliliśmy, a ja tylko Polski chcę.

 

Wiesz, mam tutaj dużo pustego czasu i  więcej

myślę, trzymam się od ludzi z daleka i to jest ta

złota kuracja, która mnie wyprowadzi na właściwą

ścieżkę. Niech to trwa, ile musi trwać, taki jest

koszt wyzwolenia, które mnie ocali. I mój las na

zbudowanie swojego świata jeszcze raz. I życia.

 

Wiem, że trudno ci zrozumieć, jesteś taki cacany

uległy, wygodny, gdzie cię ugryzą, tam się podrapiesz

i myślisz, że tak będzie zawsze. Byłam taka przez chwilę

i popatrz, w jaką chujnię świat mnie wpuścił bez

ostrzeżenia. I teraz ma być tylko alleluja i do piachu?

To nie ze mną i nie mnie. Idę pomyśleć, czego jeszcze

mogę chcieć oprócz lasu i wody. Jakiejś góry? Dam znać.

 

 

KUP MI LAS i jeszcze

 

Nie mówisz mi wszystkiego, myślisz

jak oni, że wystarczy krótki komunikat

bo i tak nic więcej do mnie nie dotrze.

Dotrze, bądź pewien. Ludzie są żałośni.

 

 

To miejsce mnie wyostrza, więc nie

pierdol, że u nas nie ma lasów ma moją

miarę. Bo nie są ogrodzone, zamknięte

- to masz na myśli? Coś mi się zdaje, że

 to ty powinieneś się leczyć na głowę.

 

Dzisiaj dostajesz pierwsze ostrzeżenie, nie

graj ze mną w durnia, idioto, tylko lepiej

się staraj. Piszesz: są tylko duże lasy, których

nie upilnuję. To już nie twoje zmartwienie.

 

Zapomniałam ostatnio wspomnieć

że powinna tam być jakaś woda, nawet

mały, wąski strumyk. Dla mnie i dla nich.

Nikomu nie może zabraknąć wody

w moim lesie. Za coś ci przecież płacę

więc szukaj, aż znajdziesz. I pisz wyraźniej,

bo oślepnę przez te twoje kulfony.

 

niedziela, 22 sierpnia 2021

Nie ona jedna

 

Tu jej będzie dobrze – przyniosą posiłki, zmienią

pościel. Powie im, że chciałaby zjeść jakieś dobre

lody, one chętnie pójdą, bez dąsów i napiwków.

Jest tutaj chwilowo,  musi odpocząć od domu,

pustego i owdowiałego. Tam miała sny, w których

 krzyczała i bała napotkanych w nich ludzi. Płakała.

Sny się kiedyś kończą, a strach pozostaje na długo.

 

Wystarczy mi radio i telefon, chociaż go nie

rozumiem, ciągle coś się w nim dzieje i brzęczy.

Czemu jestem już taka stara? Za szybko to wszystko

poszło; oczy posypały się  za wcześnie, ale głowa

trzyma się jeszcze całkiem dobrze. Niestety, za dobrze.

 

Czasem żali się mieszkającej w sąsiednim pokoju

kobiecie. Wie pani, coraz częściej myślę o demencji,

podobno pamięta się wtedy tylko przeszłość, a ja

mam co pamiętać. Mogłabym znowu być szczęśliwa.

 

Chciałaby sobie, biedna, tak urządzić koniec życia,

żeby nie wiedzieć, że to już. Nie ona jedna.