niedziela, 3 czerwca 2018

Zmiana (wizyty domowe)


Powinnam być w innym miejscu, w innym
mieście – tam, gdzie moje życie nie będzie
się jąkać i paprać. Ma pan coś takiego
na oku? Nie, nic nie będziemy ustalać ani
przepisywać, mnie te złote środki nie kręcą
od dawna – przynajmniej na coś w końcu
zrobiłam się odporna. Pojechałabym
w wysokie, tybetańskie góry, gdzie ludzie
nie przestają się uśmiechać, choć nie mają
niczego. Coś musi być w ich powietrzu, może
w tamtym niebie, że się tak ładnie cieszą.

Idę. Znowu, jak widzę, wychodzę z niczym,
doktorze, a panu nawet nie jest głupio.

My (wizyty domowe)


 Dzisiaj przyszłyśmy obie, bez naszego męża i dzieci.
Mamy ze sobą problem i nie jest wesoło, doktorze,

bo od pewnego czasu nie mieścimy się w jednym
ciele. Ona mówi jestem coraz młodsza, tylko nasze
dzieci się starzeją, a ja patrzę w lustro i przecież
widzę, że poszłam mocno do przodu. Poszłyśmy.

Zaczynają się ciche dni i protesty, odmawia
mi prawa do siebie, wspólnej samotności
i wciąż ogląda tamte zdjęcia, na których nas
już nie ma. Czy to się da wyleczyć? Niech
pan coś na nią wymyśli, ja jestem zdrowa,
ale mogę się zarazić czymś odjechanym.

A po co?