Tak się spieszyłam – mało snu, życia
więcej. Żeby zawsze były pod ręką,
otwarte listy i książki chowałam w ziemi.
Zaszalałam kilka razy, trochę uciekłam
trochę wracałam, hodując czule depresję
i inne łatwo zapadalne stany.
I nagle odwołali koniec świata. Nikt
nie przeprosił. Żadnych wyjaśnień.
Nie byłam na to gotowa, znowu
trzeba się rozgrzebać, otrząsnąć z tego
przestrachu i zwolnić. Tak się nie robi.