Janinka
przedziera się przez dzikie maliny;
chociaż kolce drapią skórę, na nic nie zważa.
Krzyk Gustawa słychać już na skraju lasu.
Kto skrzywdził mojego chłopca, niech zawczasu
żałuje - grozi pięścią niewidocznemu wrogowi,
podnosi z ziemi kij, gotowa do walki.
Rośnie ci ząb mądrości, niedźwiedziu - zagląda
w otwarte usta i gładzi spuchnięty policzek.
Gustaw rozpalony, z głową na jej kolanach,
skarży się głośno: jak mądrość ma tak boleć,
niech idzie precz. Chcę mieć dawny rozum
i święty spokój. Janinka śmieje się i pociesza.
Zimna woda ze strumienia i śpiew przyniosły
ulgę. Gustawowi wracają kolory, głód daje
o sobie znać głośnym burczeniem. Janinka
udaje, że nie widzi, jak popełnia ulubiony
chociaż kolce drapią skórę, na nic nie zważa.
Krzyk Gustawa słychać już na skraju lasu.
Kto skrzywdził mojego chłopca, niech zawczasu
żałuje - grozi pięścią niewidocznemu wrogowi,
podnosi z ziemi kij, gotowa do walki.
Rośnie ci ząb mądrości, niedźwiedziu - zagląda
w otwarte usta i gładzi spuchnięty policzek.
Gustaw rozpalony, z głową na jej kolanach,
skarży się głośno: jak mądrość ma tak boleć,
niech idzie precz. Chcę mieć dawny rozum
i święty spokój. Janinka śmieje się i pociesza.
Zimna woda ze strumienia i śpiew przyniosły
ulgę. Gustawowi wracają kolory, głód daje
o sobie znać głośnym burczeniem. Janinka
udaje, że nie widzi, jak popełnia ulubiony
grzech i
wylizuje z miski resztki marmolady.
Woli teraz pójść
do dziupli, poprosić
Najświętszą
Panienkę o coś na ząb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz