niedziela, 11 stycznia 2015

Marysia Skowronek




   Marysia Skowronek mieszkała z synem na ulicy Polnej. Malutka, jak pani Łyżeczka z bajki. Była legenda miasteczka, królową wysypisk i miejsc magicznych, gdzie skarby czekały specjalnie na nią. Kolorowa plamka w szarym pejzażu, mknąca z wózkiem po ciemnych zakamarkach, moja przyjaciółka – lek na bóle duchowe i inne. Spotykałyśmy się rzadko – Marysia wciąż była w drodze, poszukując pozornie niepotrzebnych rzeczy.
   Któregoś dnia szybciej się zmęczyła, więc przysiadła obok mnie na murku, kamieniem stuka w puszki po piwie, zgniata dokładnie, żeby więcej się zmieściło w jej dziwacznym, kombinowanym z różnych pojazdów – wózku. Z rana znalazła gdzieś trochę złomu i już zdążyła zapakować zardzewiałe rury, jakieś przypalone rondle, zwoje drutu. Zatargała to wszystko do domu, a teraz robi porządek z puszkami, które przywiozłam jej ze wsi. I nadaje:
Skowronek to był chłop, kochana. Pracował na trzy etaty, żeby w domu nic nie brakło. Mówił mi: kupię ci Marysia kolczyki i suknię z kołnierzykiem w szpic. Taki był staranny, ale czasu na mnie mało miał, to i nie dziwne, że jedno tylko urodziłam. No, kochana – coś za coś. O cholera, byłabym zapomniała, skarby ci  przyniosłam. Pozawieszaj i szanuj.
Wzięła z wózka przybrudzoną, płócienną torbę, otworzyła z namaszczeniem:
– Patrz kochana, ile ci jezusków naniosłam: połamane, biedne, wygrzebane. Temu to nogi umyłam, taki był brudny, że strach. I bez rąk. Świat się przewraca, żeby do śmieci najjaśniejszego wywalać, jak niepotrzebnego kalekę. A ty się nie śmiej. Myślisz, że przez co te wojny i tyle trupów na świecie? Już się w nic i nikomu nie wierzy. Bóg to wszystko widzi i płacze.
   Nad malutką rzeczką siedział dziadek z babką, babka utonęła do góry kuciapką – śpiewa, a raczej drze się Marysia, idąc drogą, a ja za nią. Spod fioletowej mycki z pomponem błyszczą roześmiane, ciemne oczy. Jak ona lubi mnie zgorszyć i zawstydzić! Dwie wariatki idą drogą i drą się jak najęte. Skrzywione ciotki dewotki widząc nas, przechodzą na drugą stronę, a Marysia się przeciąga i jeszcze głośniej krzyczy w moją stronę: życie jest kurwa piękne, kochana!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz