Było, minęło
Ale rozróba! Nie można was zostawić samych.
Zarośnięci, brudni, połamani, wyschnięci. Jednym słowem - normalna
dzicz. Gdzie ja jestem, co to za wysypisko?
Będziemy się sobą
opiekować, obcego nie wpuścimy do domu, możesz być spokojna, jedź,
jedź, odpocznij, damy sobie radę. Jak wrócisz, nie poznasz tego miejsca.
Właśnie widzę!
Każde z was
miało swoje miejsce. I co? Forsycja wlazła na kuklika, sponiewierała,
wgniotła; wypięła na wszystkich żółty tyłek. Najstarsza, a kompletny
brak odpowiedzialności. Mówiłam: orliki z tyłu, z boku smagliczki.
Czemu nasturcja splątała się z bluszczem? Nie wypada doprawdy. A maluchy
gdzie? Granda w biały dzień!. Panie sedum spurium, odchyl się trochę
kolego, boś mi arimerię maritimę wdusił w ziemię; małe bronić się nie
umie, trzeba dokopać, co? Że jak? Niby niektórych traktuję ulgowo?
Floksy jak zwykle podjudzają. Ona nie jest tutaj królową. Oddałam ją wam
pod opiekę, bo dziczała w rowie. Niech goździki nie plotą - nie
pokłułaby, gdybyście jej nie dokuczali; jest jak kotka, schowa pazurki,
kiedy zaczniecie ją traktować inaczej. Lepiej popatrzcie, co zrobiliście
z płotem. Szok. Panie malwy chyba wiecznie nietrzeźwe - pokładły się na
staruszku, aż się wygiął. Za to widzę gości naspraszaliście fest. Gęby
jak z listu gończego! Perzasty, nie stawiaj się tak koleś, tylko
grzecznie do widzenia i furtkę mi zamknąć z drugiej strony. Pokrzywy to
samo, bo jak nie, wezmę łopatę i was posiekam na sałatkę! I przestańcie
wrzeszczeć. Biedne maluchy, ze strachu przykryły się trawą. Chodźcie
bliżej sierotki: szafirki koło paproci, a niezapominajki przy szałwii.
Groszek powinien oprzeć się o lilię, a bratki niech się po prostu
obejmą. Wreszcie to zaczyna jakoś wyglądać! Narcyz ma jeszcze coś do
powiedzenia? Ja was opuściłam? Sami chcieliście poimprowizować,
poszaleć, n'est pas? Dobra, było, minęło, teraz cicho. Piszmy w końcu tę
symfonię, gamonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz