środa, 14 stycznia 2015

Jak dobrze ucieszyć się nocą, że jeszcze się żyje





Kiedy budzisz się z krzykiem w środku nocy i pytasz, czy cię kocham,  wiem: śniło ci się, że któreś z nas umarło.Mam tak samo, ale ja nie zakłócam ci snu. Sprawdzam delikatnie czy oddychasz i z ulgą poprawiam kołdrę. Potem znowu śpię i sen się zbliża.

Czemu nie słyszę płaczu dzwonów? Może sny o śmierci są bezdźwięczne? Dziwnie patrzeć na siebie - taką dostojną  i elegancką wśród misternych bukietów,  których nie cierpię. Ciekawe, kto mnie tak koszmarnie uczesał?
Jutro udzielę przezornie kilku wskazówek i wymuszę słowo honoru.

Zawsze jest tak, kiedy sen się urywa. a urywa najczęściej, kiedy widzę nad sobą wieko albo łopatę. Dotykam wtedy po ciemku różnych rzeczy, sprawdzam czy to moja szafka, potem wymykam się cicho się do drugiego pokoju.

Jak dobrze się ucieszyć nocą, że jeszcze się żyje. Ciemność i śmierć, to nie na moje nerwy, a tak - ożywiona bardziej, niż kiedykolwiek, z rzadko spotykaną pasją - włączam żelazko i prasuję nawet to, czego nie muszę; układam szuflady, przyszywam guziki, choć normalnie nie umiem. Moje śmiertelne sny bywają bardzo pożyteczne. Nadganiam to, czego na jawie nie zdążę. I odchodzi strach przed ponownym zaśnięciem, nie myślę  o tym, czy wróci sen czy namiesza. Przytulam się zmęczona, spracowana i żywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz