środa, 20 marca 2024

Kinga Młynarska - "Jakie to życie jest krępujące'

 „Jakie to życie jest krępujące” to pierwszy tom serii „obecni” wydawnictwa Fundacja Duży Format.

Co krępuje kobietę z tomu Mirki Szychowiak? Być może rozmaite oczekiwania, np. społeczne, własne pragnienia, ambicje i niemożność spełnienia (się).

Trzy elementy wiodą prym w stylu tego zbioru – obrazowość, precyzja języka i niejednoznaczność. Szychowiak buduje metafory na obrazie właśnie – pokazuje nam z pozoru dziwaczne scenki, jak np. wgniatanie palcami tęsknot w wilgotną ziemię. Obok takiego chwytu pojawia się słowo. I to słowo nie byle jakie, a bardzo skrupulatnie wybrane, niosące sobą o wiele więcej treści niż samo znaczy. I jeszcze trzeba dodać, że autorka konsekwentnie trzyma się pewnego obszaru wyrazowego w przestrzeni jednego utworu. Każda zwrotka każdego wiersza zbudowana jest według pewnego konceptu, jak choćby w otwierającym liryku – „W jasno”:



Wybrzmiewają tu co najmniej dwa głosy. Pierwszy należy do mężczyzny, ale on rzadko się odzywa i raczej relacjonuje co widzi, jest obserwatorem bohaterki wierszy. Drugi należy do żeńskiego podmiotu oprowadzającego nas po świecie poetyckim (bardzo osobistej przestrzeni). Kobieta wyznaje, że czuje się jak jałowe pole, z którego nie umie się wykruszyć kamień. Porównuje się też do szklanej ryby – można wlać do środka wodę, wsypać piasek, ale to będzie oszustwo. Wyrazów tego cierpienia jest więcej. Dojmujące uczucie pustki, niezaspokojenia i bezsilności. Jednak nie mówi wprost o tym, co jej doskwiera, ubiera to w wieloznaczne metafory, ukrywa się za symbolami. Na co dzień jednak, jak to w życiu już bywa – uprawia teatr kukiełkowy i zbiera oklaski.  

Podmiot Szychowiak prowadzi nieustanne batalie ze swoim ciałem. Ból nie jest już moim obowiązkiem – brzmi to jednak jak pobożne życzenie lub zaklęcie. Bo cóż można ciału nakazać? Więc kobieta czuwa, żyje w ciągłym napięciu i strachu. Ciało się nawet siebie nie domyśla – czyż może być bardziej bolesna diagnoza?

Ciało i język współgrają tu ze sobą. Na jedno nie mamy dużego wpływu, drugie powinno być pod naszą kontrolą. I w zasadzie nie wiadomo co przynosi więcej cierpienia, bo jak czytamy: złamać kark czy złamać słowo, to i tak (…) jakiś grób, ten sam ból. A więc podmiot jest w podwójnej pułapce – to, co rodzi jej koszmar przychodzi od zewnątrz i od środka.

Chwilowe ukojenie znajduje w bliskości, w fizyczności – przydusić, zlepić się, zawstydzić pięknie, przywieramy do siebie gładko. Bo czasem sobie trzeba coś udowodnić, wyjść do ludzi i poprzeglądać się w kilku dodatkowych lustrach. Być może to też sposób na walkę z tym nieczułym ciałem własnym.

Podmiot zasłania się różnymi porównaniami. Raz odczytujemy jej skargi jako lament nieurodzajnej ziemi, co zwraca naszą uwagę nie tylko na tę warstwę pod metaforą ale i to, co właśnie w odczytaniu podstawowym – na naturę, na przyrodę, na zjawiska, na jakie zupełnie nie mamy wpływu i te, w które możemy ingerować. Gdzie indziej kobieta mówi o domu (jestem opuszczonym domem), gdzie różni ludzie – przechodząc – nanieśli błota. I tu podobnie – też rozpatrujemy najpierw to co mamy podane na pierwszy rzut oka, a dopiero potem – znając uniki podmiotu – odnosimy to do niej. Innym razem zaś podmiot utożsamia się z książką czy zeszytem – jest otwierana, ktoś notuje na jej wąskich marginesach itp. 

Podoba mi się ta poetyka obrazu. Szychowiak pisze o bliskich nam sprawach. Każdy może je odczytać poprzez filtr własnych (intymnych przecież) doświadczeń, a i tak będziemy odczuwać pewną więź z podmiotem, z innymi. Pojawiające się opisy, choćby widok siebie w pękniętym na pół lustrze, są niezwykle symboliczne.

„Jakie to życie krępujące” to w zasadzie rozmowa podmiotu z samą sobą. Kobieta porządkuje swoje doświadczenia, wzloty (rzadziej) i upadki (częściej) niczym w lirycznym pamiętniku. Toczy przewlekły bój o odrobinę radości, o coś, co wypełni ją w środku, rozpali wewnętrzny ogień i albo ogrzeje ten wyziębiony dom, albo doszczętnie go spali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz