inżynierowi Rysiowi z
miłością
W tym kącie
pełnym ciemności był
prawie niewidoczny. Przykryty
kikutami starych parasoli i rowerów
wymyślał dla nas ciekawszy świat.
Każdy chciał
mieć ciekawiej w tym
gównianym życiu, ale planeta
pierdolniętego Rysia rozpadała się
wciąż na kawałki. Ktoś się przewracał
każdego dnia o połamane kontynenty
albo nigdzie nie dopływał, bo nagle
kończyła się jakaś rzeka, odpływało
morze. Oddalaliśmy się wtedy od Rysia
i nikt nie dostrzegał, że on też coraz
bardziej odchodzi od siebie. Czasami
było dwóch Rysiów, osobnych w swoim
budowaniu domowego
kosmosu.
Dwóch wrogów, dwa genialne plany
na życie w ciemności, poza światem.
Jakimkolwiek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz