Nie wiedzieć dlaczego powszechne jest mniemanie, że co widać i co
słychać albowiem jest głośne i co jest dane wszem i wobec to zapewne
jest najlepsze i dlatego jest dane wszem i wobec. Szczególnie w
dziedzinie poetyzacji społeczności naszej tak się wydaje, że jak widać
na powierzchni trzy czy cztery oficyny, albo dwa-trzy serwisy
literackie, to znaczy że tylko te są wartościowe, ważne i że poza tym
łatwo rozpoznawalnym układem odniesienia z zasady nic ciekawego nie może
się ukazać. A już na pewno nie drukiem. No więc nie jest ani tak jak
opisano to powyżej, ani też nie jest odwrotnie. Jest po prostu inaczej.
Stąd pomyślałem o nowym cyklu notek poświęconych rozlicznym przejawom
fajnej twórczości na zadupiach Rzeczypospolitej, wartych polecenia,
docenienia. Nie wierze po prawdzie w to, że jakoś strasznie,
dramatycznie & diametralnie cokolwiek się zmieni, ale przynajmniej
zrobię sobie i ew. autorom kulturalnych zajść peryferyjnych trochę
frajdy. Zresztą blog Pietrucha był już kilka razy cytowany całkiem
poważnie tu i ówdzie, więc może nawet coś się stąd przebije dalej. Kto
wie.
Pretekstem do pierwszej noty jest tomik Mirki Szychowiak „Człap Story”.
Książczyna solidna i schludna edytorsko, wydana przez Strzeliński
Ośrodek Kultury, wydrukowana w Oławie, sygnowana przez autorkę
mieszkającą w m. Księżyce k. Wiązowa. Bardziej znana Mirka jest w
serwisie nieszuflada.pl jako mia_mia i głównie tamże wykuwała swój
talent.
„Człap story” udowadnia że na daremno tych miesięcy w
rozlicznych serwisach internetowych nie spędziła. I nie chodzi mi o
słowa otuchy, zwane często nieżyczliwie „spadochronami” od Romana
Kaźmierskiego (ps. Normal Ramol), Adama Pluszki, Edwarda Pasewicza. Mnie
by te spadochrony zapewne rozdrażniły tylko, gdyby były zupełnie puste a
całe szczęście nie są. Temperament jaki wyłania się z tych wierszy,
skłonności do człapania w różne rejestry języka, czupurność,
młodzieńczość i świeżość – to zapewne naturalne cechy liryki Madamy
Szychowiak Mirki, ale zdolność do trzymania tych cech na wodzy,
panowania nad nimi, to rzecz wtórna, nabyta i solidnie zakorzeniona. Bez
uzdy i zapewne wielu godzin pracy te same cechy, które świadczą „za” tą
wersją poezjowania – zwróciłyby się mimo woli przeciwko niej.
Tytuł tomu wydaje mi się mylący. „Człapanie” to czynność kojarząca się z
powolnością, niezdarnością – a tego u Szychowiaczki Seniorki nie ma,
wręcz przeciwnie, raczej małpia zręczność w przełączaniu kanałów i
rejestrów nadajnika, do którego z trudem bo z trudem ale dostosowuje się
odbiorca. Ta językowa witalność i przekorność wydaje się być główną
zaletą „człap story”, czegoś równie błyskotliwego, wolnego od maniery
dawno nie czytałem.
Więc nawet jeżeli czasami nie wiem o co chodzi Mirce
i o czym do mnie rozmawia (poza tym że życie, życie jej się podoba jak
cholera) – to bardzo fajne to literackie człapu capu po dykcjach, dobrze
się czyta, dobrze się wraca, Warto kupić, zdobyć, zapotrzebować u
autorki czy wydawcy. Z takimi autorami jeszcze nie zginęły zadupia
literackie.
Nader ruchliwe te tereny nieboszczykowskie, żywotności tej liryki
wystarczy by ożywić niejedno zmartwiałe pole. Się poleca q lekturze.
Radosław Wiśniewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz