środa, 13 maja 2015

Recenzja - Radek Wiśniewski - Człap story

   Nie wiedzieć dlaczego powszechne jest mniemanie, że co widać i co słychać albowiem jest głośne i co jest dane wszem i wobec to zapewne jest najlepsze i dlatego jest dane wszem i wobec. Szczególnie w dziedzinie poetyzacji społeczności naszej tak się wydaje, że jak widać na powierzchni trzy czy cztery oficyny, albo dwa-trzy serwisy literackie, to znaczy że tylko te są wartościowe, ważne i że poza tym łatwo rozpoznawalnym układem odniesienia z zasady nic ciekawego nie może się ukazać. A już na pewno nie drukiem. No więc nie jest ani tak jak opisano to powyżej, ani też nie jest odwrotnie. Jest po prostu inaczej. Stąd pomyślałem o nowym cyklu notek poświęconych rozlicznym przejawom fajnej twórczości na zadupiach Rzeczypospolitej, wartych polecenia, docenienia. Nie wierze po prawdzie w to, że jakoś strasznie, dramatycznie & diametralnie cokolwiek się zmieni, ale przynajmniej zrobię sobie i ew. autorom kulturalnych zajść peryferyjnych trochę frajdy. Zresztą blog Pietrucha był już kilka razy cytowany całkiem poważnie tu i ówdzie, więc może nawet coś się stąd przebije dalej. Kto wie.
   Pretekstem do pierwszej noty jest tomik Mirki Szychowiak „Człap Story”. Książczyna solidna i schludna edytorsko, wydana przez Strzeliński Ośrodek Kultury, wydrukowana w Oławie, sygnowana przez autorkę mieszkającą w m. Księżyce k. Wiązowa. Bardziej znana Mirka jest w serwisie nieszuflada.pl jako mia_mia i głównie tamże wykuwała swój talent. 
   „Człap story” udowadnia że na daremno tych miesięcy w rozlicznych serwisach internetowych nie spędziła. I nie chodzi mi o słowa otuchy, zwane często nieżyczliwie „spadochronami” od Romana Kaźmierskiego (ps. Normal Ramol), Adama Pluszki, Edwarda Pasewicza. Mnie by te spadochrony zapewne rozdrażniły tylko, gdyby były zupełnie puste a całe szczęście nie są. Temperament jaki wyłania się z tych wierszy, skłonności do człapania w różne rejestry języka, czupurność, młodzieńczość i świeżość – to zapewne naturalne cechy liryki Madamy Szychowiak Mirki, ale zdolność do trzymania tych cech na wodzy, panowania nad nimi, to rzecz wtórna, nabyta i solidnie zakorzeniona. Bez uzdy i zapewne wielu godzin pracy te same cechy, które świadczą „za” tą wersją poezjowania – zwróciłyby się mimo woli przeciwko niej.
    Tytuł tomu wydaje mi się mylący. „Człapanie” to czynność kojarząca się z powolnością, niezdarnością – a tego u Szychowiaczki Seniorki nie ma, wręcz przeciwnie, raczej małpia zręczność w przełączaniu kanałów i rejestrów nadajnika, do którego z trudem bo z trudem ale dostosowuje się odbiorca. Ta językowa witalność i przekorność wydaje się być główną zaletą „człap story”, czegoś równie błyskotliwego, wolnego od maniery dawno nie czytałem. 

   Więc nawet jeżeli czasami nie wiem o co chodzi Mirce i o czym do mnie rozmawia (poza tym że życie, życie jej się podoba jak cholera) – to bardzo fajne to literackie człapu capu po dykcjach, dobrze się czyta, dobrze się wraca, Warto kupić, zdobyć, zapotrzebować u autorki czy wydawcy. Z takimi autorami jeszcze nie zginęły zadupia literackie.
Nader ruchliwe te tereny nieboszczykowskie, żywotności tej liryki wystarczy by ożywić niejedno zmartwiałe pole. Się poleca q lekturze.


Radosław Wiśniewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz