Miasto oświetlone jak świąteczne drzewa
stado krzyczących ulic, uchylonych drzwi
- nic się tu nie ukryje, możesz iść wszędzie.
Rozglądasz się: wszystko jednak jest czarne
i niewidzialne. Samotność spadła na ciebie
jak niespodziewany deszcz - chcesz upaść
gdzieś wygodnie, zaczekać aż ciemność
wróci tam, skąd przyszła. Może do siebie.
Czego właściwie chcesz, czego szukasz
w miejscu, które od dawna przestało
cię kochać? Po wariacku, prawie za nic.
Co cię tak nagle nieznajomo boli
że aż chcesz się dowiedzieć, skąd
ten ból wyrasta i kto go zasiał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz