sobota, 24 grudnia 2016

Pani da



   - Nie można cię spuścić z oczu. Twoje mieszkanie przypomina wysypisko śmieci! Kiedy w końcu zaczniesz żyć jak człowiek? Czasem nie chce mi się wierzyć, że jesteś moim synem. Twój  brat potrafił się urządzić!  Psu na budę taki inżynier jak ty - zamiast na budowach zarabiać miliony, jesteś zwykłym urzędasem. Mogłeś zostać w Iraku, na platformie, a nie w Polsce zaśmiecać swoje życie.  Jesteś moim największym rozczarowaniem, ale ja to zmienię, muszę coś z tym zrobić, zanim umrę.
- Tato, mam czterdzieści cztery lata i żyję jak chcę. Ja się nie wtrącam do twoich spraw, daj mi w końcu spokój.
- Nie bądź bezczelny! Myślisz, że pozwolę, żeby mój syn mieszkał jak śmieciarz? Nawet nie ma na czym usiąść, wszędzie graty i pudła. Nie masz na co wydawać pieniędzy?
- To są moje pieniądze!
- Nie podnoś głosu, tylko bierz się za kuchnię, bo aż w pokoju śmierdzi resztkami. I pamiętaj, od dzisiaj będziesz mnie widział codziennie. Koniec z tym burdelem! Trzy pokoje to stanowczo za dużo dla jednego człowieka, a raczej dla takiego brudasa jak ty.
- To jest moje mieszkanie, mój brud i moje śmieci. Lepiej byś poszedł na cmentarz do mamy, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz tam byłeś.
- Codziennie chodzę!
- To ja chodzę codziennie. Ciebie nikt tam nie widział od roku. Nie masz dla niej czasu także po śmierci.
- Ja tu jeszcze wrócę. Nie myśl, że się mnie pozbędziesz. Boże, jaki syf!
   Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Nie chciałam przysłuchiwać się tej kłótni, ale stałam na balkonie, a okno sąsiada było otwarte, słyszałam wyraźnie każde słowo. Mieszkałam tu od niedawna. Rzadko widywałam kogoś na korytarzu;  balkony też były puste, bezludne, bez żadnych oznak życia - ani kwiatka, stolika czy suszarki na bieliznę. I cisza. Aż do dzisiaj. Szkoda, że rozmowa u sąsiada była raczej kłótnią. Nie jestem więc aż taką szczęściarą, która kupiła sobie mieszkanie w pięknym miejscu, gdzie będzie spokój i cisza. Jeśli ten despotyczny stary człowiek ma zamiar nachodzić syna, to ze spokoju nici.
   Na szczęście przez następne dni było cicho. Któregoś dnia  postanowiłam w końcu zrobić  domowy obiad. Najpierw jednak czekały na mnie worki pełne śmieci. Wstawiłam tylko rondel z mięsem na kuchenkę i poszłam do kontenera.
- Mogę zajrzeć  do tych worków?
Wysoki, bardzo szczupły mężczyzna stał obok kontenera i  patrzył na mnie prosząco.
- To tylko śmieci, nic ciekawego tam nie ma. Jeśli czasem pozbywam się ubrań czy innych drobiazgów, ustawiam je osobno przy śmietniku.
- Na pewno jest coś, co mi się spodoba – mężczyzna nie ustępował - Ludzie często wyrzucają  dobre rzeczy. Pani da,  ja sobie te worki sprawdzę, nic więcej. No to jak?
Mimowolnie zaczęłam sobie przypominać, co zapakowałam do wyrzucenia i poczułam się dziwnie  na myśl, że może w workach są rzeczy, których nie chciałam nikomu pokazać.
- Tam są tylko jakieś resztki – skłamałam– nie segreguję śmieci, może się pan ubrudzić.
- Jestem przygotowany!
Co za uparciuch, pomyślałam, patrząc jak wyjmuje z kieszeni białe chirurgiczne rękawiczki.  Spoglądał zachłannie na pękate worki, zaczynał mnie już złościć.
- Mówię panu, że tam nie ma nic, co się może przydać. Ani panu, ani komukolwiek - podniosłam klapę i wrzuciłam worki do kontenera.
- Wcale pani nie wierzę – odpowiedział zrezygnowanym głosem.
- Guzik mnie to obchodzi – odburknęłam i poszłam do domu.
  W przedpokoju poczułam zapach spalenizny. Wpadłam  do zadymionej kuchni. Szlag trafił mój pierwszy w tym tygodniu obiad.  Głodna i wściekła, zamówiłam przez telefon pizzę. Nagle usłyszałam na korytarzu krzyk. Po kilku miesiącach nareszcie jakaś oznaka życia. Po chwili ktoś zaczął walić w drzwi obok:
- Otwórz natychmiast, wiem, że tam jesteś! Mnie nie oszukasz, widziałem, jak wchodziłeś do bloku! Otwieraj, bo wyważę drzwi, słyszysz?!
Wyszłam na korytarz. Starszy, tęgi mężczyzna walił pięścią w drzwi mojego sąsiada.
- Co się gapisz? – rzucił na mój widok – nie interesuj się nie swoimi sprawami!
- To już jest moja sprawa, bo zakłócił pan mój spokój i myślę, że sąsiadów też.
- Jeszcze nie ma ciszy nocnej, mogę hałasować, ile mi się podoba! – wrzasnął.
-  Dobija się pan do cudzego mieszkania, w którym pewnie  nikogo nie ma. Proszę nie krzyczeć, bo zadzwonię na policję.
- To jest mieszkanie mojego syna,  mam prawo do niego wejść!
- Nie ma pan prawa wchodzić do jego mieszkania, jeśli on tego nie chce. Lepiej niech pan idzie stąd, bo będą kłopoty.
Przestał walić w drzwi i spojrzał na mnie z niechęcią:
- Jeszcze tu wrócę!
- Co za ohydny dziad! – z mieszkania naprzeciwko wyszła młoda kobieta – zna go pani?
- Skądże, widzę go po raz pierwszy.
Nie zdążyłyśmy dokończyć rozmowy, bo otworzyła się winda, przywieziono mi pizzę. Jedząc,  myślałam o sąsiedzie zza ściany.  Czy rzeczywiście był w domu?  Jeśli był, musiał wszystko słyszeć. Od następnego dnia codziennie wychodziłam na balkon, ale nie miałam szczęścia. W sobotę wróciłam do domu po dwudziestej. Na korytarzu zaczepiła mnie sąsiadka z naprzeciwka:
- Dzień dobry – była zdenerwowana – Ten staruch znowu dobijał się do syna. Na szczęście wrócił mąż - prawie siłą wsadził go do windy. Co to za historia z tym synem? Może wyjechał?
- Może – odpowiedziałam wymijająco.
Położyłam się dzisiaj wcześniej, byłam zaziębiona i chciałam przespać chorobę.
Ze snu wyrwał mnie płacz. Zapaliłam lampkę, była trzecia. Płacz dobiegał zza ściany. Cichy, przejmujący. To płakał mój sąsiad. Nie mogłam go tak zostawić. Wyszłam na balkon i zapukałam w okno. Przestał płakać, ale nie wyszedł.
- Proszę wyjść na balkon. Wiem, dlaczego pan płacze, poznałam pańskiego ojca.
- Nie chcę o nim rozmawiać – odpowiedział cicho.
- Nie musimy o nim rozmawiać.
- Nie wyjdę, przepraszam, że panią obudziłem.
- Niech pan przeskoczy na mój balkon, drzwi będą otwarte. Zrobię herbatę.
Poszłam do kuchni i włączyłam czajnik. Zjawił się po pięciu minutach.
- To pan?
Przede mną stał mężczyzna, którego spotkałam przy śmietniku kilka tygodni temu.
- Lepiej pójdę – był zawstydzony – proszę mi wybaczyć.
- Nigdzie pan nie pójdzie.
Siadł przy stole, przysunął do siebie kubek.
- Mam na imię Leszek.
- Proszę posłuchać - nie musi pan opowiadać o kłopotach z ojcem, to nie moja sprawa, ale chcę zrozumieć, co pana zmusza do grzebania w śmietnikach? Ma pan pracę, wykształcenie, własne mieszkanie. To się nie trzyma kupy.
 Nic nie odpowiedział, pił herbatę i wzdychał. Nie będę nalegać, poczekam. W końcu podniósł głowę.
- Nienawidzę sterylnej czystości – zaczął - pustych pomieszczeń, błyszczących mebli, nieskazitelnie wymytych okien.
- Może powinien pan pójść do lekarza?
- Nie jestem chory, jestem wreszcie wolny , ale pani tego nie zrozumie.
- Niech mi pan w tym pomoże.
-  To nie jest nic miłego.
- Miłe rzeczy mnie nie interesują.
Milczał jeszcze przez chwilę, wreszcie zaczął mówić:
- Mieszkaliśmy w dużym domu. Rodzice, brat i ja. Ojciec był architektem, mama nauczycielką, ale zwolniła się po urodzeniu pierwszego dziecka i ojciec już nigdy nie pozwolił jej wrócić do pracy. Był opętany na punkcie czystości. Na widok brudnego widelca wpadał w furię. Kilka razy w tygodniu robił przegląd rzeczy i wciąż coś wyrzucał. Wystarczyła drobna rysa na kubku, mała plamka na obrusie czy lekko wytarty czubek całkiem dobrego buta. Mimo sprzeciwów mamy, pakował te, według niego zniszczone rzeczy i wynosił do śmietnika. Terroryzował nas wszystkich. Codzienne kontrole w pokojach, we wszystkich pomieszczeniach tego wielkiego domu. Mama, odkąd pamiętam, wciąż była przerażona; kiedy ojciec wracał po pracy, zaczynała się trząść. Nigdy się nie zdarzyło, żeby siedziała w jednym miejscu dłużej, niż kilka minut. Ciągle w ruchu, ciągle sprzątała, gotowała, prała, prasowała. Kiedy wydawało się, że wszędzie jest czysto, sprawdzała samą siebie i od nowa zaczynała sprzątać, poprawiać, wygładzać. Niepotrzebnie. Ojciec zawsze znalazł jakiś włos, jakiś paproch, zagięcie w wyprasowanej koszuli. Za każdym razem  robił awanturę i wyzywał mamę od brudasów. Nigdy się nie uśmiechała w jego obecności. Przez wiele lat, jeszcze mali, myśleliśmy, że tak jest we wszystkich domach, że wszystkie kobiety mają takich mężów jak mój ojciec i że muszą od rana do wieczora sprzątać i słuchać rozkazów. Kiedy zaczęliśmy dorastać i dostrzegać, że mama jest ofiarą tyrana, a właściwie chorego człowieka, zaczęliśmy protestować, ale to pogorszyło tylko sytuację. Ojciec podejrzewał, że mama musiała się nam poskarżyć. Pobił ją w naszej obecności któregoś dnia, potem wyjął z szafy wszystkie rzeczy - czyste, wyprane i wyprasowane, zapakował do kosza na bieliznę, wyniósł na ogród i wyrzucił na mokry, zabłocony podjazd. Kazał mamie to wyprać od nowa. Dał jej na to jeden dzień – na pranie, suszenie i prasowanie. Chcieliśmy pomóc, ale nie pozwolił. Pracowała całą noc. Rano wyprane rzeczy dosychały na sznurach w ogrodzie. Późno w nocy mama skończyła prasować ostatni obrus. Do dzisiaj nie zapomnę jej spojrzenia, kiedy wychodziłem następnego dnia do szkoły. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie zostałem wtedy w domu. Powinienem wyczytać w jej oczach pożegnanie. To, co zastałem po powrocie, wciąż widzę, każdego dnia, od dwudziestu siedmiu lat. Karetka, radiowóz, kilku funkcjonariuszy i sanitariusze wynoszący na noszach martwą mamę. Kiedy wyprawiła nas do szkoły, odkręciła wszystkie kurki w kuchence. W taki sposób postanowiła uciec z więzienia. Ja nie mam tyle odwagi, wybrałem inną drogę.  Grzebię w tych śmieciach od lat, bo wydaje mi się, że może znajdę kiedyś coś, co z naszego domu wyrzucił ojciec. Robię wszystko, czego on nie chce, czego nienawidzi. Przestał mieć do mnie jakiekolwiek prawo. To mnie tutaj trzyma.

6 komentarzy:

  1. Witam Ciebie Mirko w tym szczególnym dniu ;-)))
    Tekst niesamowicie wciągająca i przejmująca opowieść ... można by rzec Wigilijna ... dziękuję że mogłam ją przeczytać
    Życzę Spokojnych Szczęśliwych *WESOŁYCH ŚWIĄT*
    _______________./\.
    _____________ >___<
    _____________Ѽ./ Ѽ
    ___________;->( ɕѼ Ҩ .
    ___________@.♥ '(█) ♥ *$
    ________Ѽ "( ()♥t (Ѽ)o*♥*
    _______(█),-♥.-Ѽ _Q@,0 ɕ(█)
    ____________>o*oѼ @.<
    _________o`Ѽ Q Ѽ Q Ѽ~@'
    ______♥.'Ѽ ♥ *Ѽ ɕҨ ‘♥ @-.)'*
    ____Ѽ o (█) @ *Ѽ ɕҨ ‘♥ *(█)’Ѽ
    __________Ѽ -♥-'Ѽ ♥._ Ѽ
    _______@.♥ '*Q ♥ *(█), @.♥ '*
    ___.♥' @ _ ɕ♥ _.-'~♥-. @ ´(♥)`-*.o
    __.(█)* ♥ ..-' (Ѽ) o *.(Ѽ) 0 *(█)`)
    _________(Ѽ ) '-._♥__(Ѽ)@
    ____;--♥' ♥Ҩ 0‘(Ѽ) Q o *♥ * Ѽ ♥
    ___ * (Ѽ). ♥ * .Q.~ ♥- ♥Ҩ.0() Q ♥*'.
    _(█)* ♥ *‘ o * ♥ _(█)Q~ ♥Ҩ _Ѽ♥_(█)
    _____________▓▓▓▓▓
    __________ ▓▓▓▓▓▓▓▓▓
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to Twoje opowiadanie. Z życia wzięte !Obsesja czystości ( i nie tylko!) rodzi przemoc.Dobrego świętowania i pełnych smaku Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mirko, ja widzę tych Twoich ludzi, rozmawiam z nimi, pamiętam z dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że to TA Ewka.

    OdpowiedzUsuń